Przeskocz do treści
Film

Prawdziwy filmowy debiut: relacja video z dymno

Film, o którym wszyscy mówili, już jest dostępny! Miał co prawda ukazać się wczoraj, ale pewne czynniki sprawiły, że było to niemożliwe. Szczegóły w rozwinięciu. Czytaj dalej…

DyMnO 2013 Łochów pod znakiem wody

DyMnO. Długodystansowe marsze na orientację. Są trasy piesze, rowerowe, kajakowe i przygodowa (będąca pewną kombinacją powyższych). Ja rzecz jasna pisałem się na pieszą. Chyba sprawia mi to największą frajdę. Jazda 150 km po lesie wymaga niezłego zaplecza sprzętowego, a kajaków po prostu nie czuję 😉 Dlaczego długodystansowe? Trasa piesza miała 50km przy limicie czasu 13 godzin.

To mój drugi udział w tej imprezie, co roku mającej miejsce w lasach puszczy białej, kamienieckiej w okolicach Wyszkowa. Z tym że rok temu to był mój debiut w imprezach tego typu w ogóle i zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać. W międzyczasie wziąłem udział w kilku innych, nabrałem odrobinę doświadczenia, zdobyłem trochę sprzętu i przede wszystkim, lepiej znam swój organizm i jego ograniczenia. Powinno więc być prościej.

Start był o drakońskiej porze Czytaj dalej…

Bandażowy półmaraton

Na ten bieg zapisałem się już dosyć dawno. Wtedy jeszcze istniała groźba wyczerpania się limitu uczestników, która na początku ustalona była na 10 000. Ja dostałem numer 8434, co udowadnia, że rzeczywiście nieco ociągałem się z zapisem, chociaż już od zeszłorocznego startu wiedziałem, że tym razem też pobiegnę.

Do dnia zawodów w sumie zapisało się trochę ponad 14 000 osób. Sporo, takiego tłumu biegającego po ulicach Warszawa jeszcze nie widziała. Oczywiście nie wszyscy faktycznie wystartowali – przez metę przebiegło 10 074 zawodników. Na ostatnim biegnij warszawo było to około 400 osób mniej. Maraton ukończyło niemal 6800.  Zawsze myślałem, że to dawniej zwane „run warsaw” jest największym polskim biegiem, a tu niespodzianka. Pewnie spowodowane jest to większą ilością biegów 10 km w okolicy, no i prestiż imprezy która nazywa się „warszawska” na pewno większy.

IMG_4584

Mnie emocje zaczęły się udzielać już kilka dni wcześniej, gdy zobaczyłem Czytaj dalej…

Gdy nauki jest dość

Jestem w środku sesji. No może oficjalnie sesji jeszcze nie ma, ale i tak mam jej już dość. Z początku zwalałem to na pracę. Ale przecież w czerwcu też pracowałem i nie pamiętam żebym tak się męczył nauką. A może mam jeszcze więcej zajęć do wypełniania czasu wolnego i tym bardziej szkoda mi go na naukę. Nie, to raczej złe podejście. Należy uczyć się stale i zwracać uwagę jej efekty. Po pierwsze muszę znaleźć praktyczne zastosowanie dla zdobywanej wiedzy. Takie nastawienie powinno zwiększyć radość z mozołem zdobywanej wiedzy.

Ostatnio starałem się spać trochę więcej, ale wczoraj musiałem delikatnie nockę zarwać i już po pierwszej takiej czuje się bardzo zmęczony.. Szkoda. Myślałem, że uda mi się wyspać się na zapas. Czytaj dalej…

Przełom roku

Niemal zapomniałem o istnieniu swojego małego przybytku w sieci. Spodziewałem się długiej przerwy w pisaniu (o ile dwa pojedyncze wpisy można uznać za początek pisania…) i rzeczywiście tak się stało. Czasu ostatnio jakby coraz mniej.

Jednak siedząc w pracy i będąc bardzo głodnym (ktoś nikczemny po prostu zabrał z lodówki mój pojemnik z obiadem. Została tylko torebka, w którą go zawinąłem psiakrew) przeglądałem sobie, o zgrozo, RSSy i natknąłem się na wpis z pewnego bloga podróżniczego. Autor podsumował w nim ubiegłby rok. Zmiana ostatniej cyferki w dacie często jest motywacją do podsumowań. Czytając ten wpis pomyślałem sobie, że może spróbowałbym tego samego? Ostatnio sporo się w moim życiu zmieniło a ten rok był chyba szczególnie przełomowy. Tempo zmian, które zaczęły się jeszcze w roku 2011, nabrało tempa.

I wtedy przypomniało mi się, że Czytaj dalej…

Wolny

Dzisiejszy dzień spędziłem nowym sposobem. Ale to było preludium kolejnych i na pewno będzie ciąg dalszy.

Piątek

Zacznę opisywać od początku, czyli wracamy do piątku (dzisiaj jest niedziela więc piątek był 2 dni temu 😉 ). Otóż w piątek wróciłem do domu ze stolicy. O powrocie zacząłem myśleć i nie mogłem się go doczekać od kilku dni. Powód był prosty. Mój nowiutki i błyszczący rower czekał na mnie w garażu szczelnie zapakowany przez sprzedawcę, który uwinął się z wysyłką na prawdę szybko. Po powrocie szybko zjadłem cokolwiek i maksymalnie chciałem wykorzystać tylko jedną godzinę, jaka mi została do spotkania na mieście. Przebrałem się więc i skoczyłem do pudła z rowerem.
Uwielbiam ten moment. Odpakowywanie nowego nabytku to coś wspaniałego. Mówiąc krótko: rower był w kilku częściach i z małą pomocą udało się go sprawnie złożyć do całości. Pierwsze „jazdy próbne” były pomyślne. Drobne doregulowania pozostawiłem sobie na następny dzień i tak zakończyłem zabawę z rowerem tego dnia. Czytaj dalej…

Początek nowego

Stało się.

Nigdy nie sądziłem że kiedyś będę zakładał bloga. Jest to również moje drugie podejście do prowadzenia… nazwijmy to witryny internetowej. Poprzednie było „kilka” lat temu i było trochę zbyt statyczne – czyli od czasu publikacji niewiele się tam zmieniało (właściwie nic).

Mam pewne obawy co do prowadzenia bloga. Moje lakoniczne podejście do (ogólnie) komunikacji człowiek-człowiek może utrudniać pisanie rozlazłych wpisów, a krótkie mogą sprawiać wrażenie bylejakości i pozostawiać pewien niedosyt. Dlatego od razu zaznaczam, że

blog jest ode mnie, dla mnie

Reszta niech trzyma się z dala pod groźbą śmierci z nudów. Oczywiście jeżeli ktoś mimo wszystko znajdzie coś interesującego to świetnie. Wpisów nie przewiduję zbyt często, będą pojawiały się w zależności od motywacji z różną częstotliwością. Czytaj dalej…